« Home 

16 lutego 2006 

Inicjacja

Inicjacja oznacza rozpoczęcie czynności, procesu lub etapu życia. Często oznacza to zakończenie istnienia na jednym poziomie i przejście na następny, wyższy poziom.
Do niedawna moje życie, mimo iż każda godzina dnia była wypełniona zajęciami, było na tyle mało interesujące, że z pewnością nie byłoby dobrym materiałem na tak popularny ostatnio blog. Po jednej z prób pisania w Internecie co u mnie słychać, utwierdziłem się w przekonaniu, iż to zły pomysł. Zdecydowana większość wiadomości, brzmiałaby mniej więcej tak:

"Dziś wstałem jak zwykle o 6:30, droga do pracy była pełna przemyśleń, to jedyny czas kiedy w "ciszy" mogę poukładać sobie w głowie pewne sprawy. W pracy czas jak zwykle uciekał mi szybko, wszystko za sprawą wielu urozmaiconych czynności, które tam wykonuje. Po powrocie z pracy zjadłem obiad, odpocząłem troszkę i przyszła pora treningu. Trzy godziny na sali potrafią zmęczyć nawet wtedy, kiedy tylko prowadzi się zajęcia, nie wykonując ćwiczeń, które zadaje się zawodnikom. Po powrocie do domu kolacja i czas dla siebie oraz Honoraty (mojej żony), która jednak po ciężkim dniu pracy również nie miała czasu na rozrywkę, kończąc zaległe sprawy przed komputerem. Ja sam spędziłem przed komputerem i telewizorem końcówkę dnia zajmując się bardziej lub mniej pożytecznymi rzeczami. W ten sposób przyszła późna noc i trzeba było położyć się spać."

Czy czytanie tego typu postów, nieznacznie różniących się od siebie małymi szczegółami, codziennie mogłoby być ciekawe? Nie sądzę. Z tego właśnie powodu tak szybko, jak założyłem bloga, tak szybko go zlikwidowałem. Pozostawiłem tylko na mojej stronie możliwość komentowania moich wpisów, informujących o zmianach: dodaniu nowych zdjęć, rozpoczęciu lub zakończeniu nowego projektu lub innych informacji, którymi chciałem się podzielić z kilkoma osobami tam zaglądającymi. Chciałbym zostać dobrze zrozumiany. Moje dotychczasowe życie, choć w internetowym blogu mogłoby być odczytane jako mało nazwijmy to "medialne", jest bardzo atrakcyjne. Uwielbiałem i uwielbiam robić to co robię. Idealnie odnalazłem się w pracy, w której jeszcze do końca lutego będę pracował. Sport, który uprawiam to moja życiowa pasja. Praca z dziećmi i młodzieżą, choć czasem bywa ciężka, potrafi dać człowiekowi wiele satysfakcji. Status społeczny jaki razem z żoną ciężką pracą osiągnęliśmy, pozwalał nam również na wakacyjne podróże i życie w miarę na przyzwoitym poziomie. Jak na młode małżeństwo (jeśli takie określenie po prawie sześciu latach jeszcze nam się należy).

Nadeszła pora napisać o czym ta mowa. Skąd zmiana w myśleniu o publikowaniu w Internecie swoich myśli. Od ponad roku zastanawialiśmy się z żoną nad dłuższym wyjazdem za granicę celem nauczenia się języka angielskiego oraz zdobycia nowych doświadczeń i zobaczenia większego kawałka świata. Przez moment myśleliśmy o wyjeździe do USA, ale szybko zmieniliśmy zdanie i wybraliśmy o wiele atrakcyjniejszy, jak sądzimy, zakątek świata, jakim jest Australia. Na ten wybór miały wpływ informacje zawarte w Internecie, rozmowy ze znajomymi przebywającymi tam wcześniej oraz mieszkającymi w Australii do dnia dzisiejszego, jak również wizyta mojej rodziny, która wyemigrowała do tego kraju-kontynentu ponad 25 lat temu. Wszystkie te zebrane dane nie pozostawiły cienia wątpliwości, że jeżeli chcemy zrealizować nasze marzenia o nauce języka i zobaczenia czegoś zupełnie nowego, musimy pojechać do Australii. Wtedy jednak nie wiedzieliśmy jeszcze, czy uda nam się na to wszystko odłożyć odpowiednią ilość pieniędzy i wystarczy zapału, by zrealizować te plany. Podeszliśmy więc do tematu zupełnie lightowo, postanawiając oszczędzać i obiecując sobie, że wrócimy do tematu, kiedy możliwość realizacji takich planów będzie bardziej realna. Czas płynął bardzo szybko i pochłonięci pracą dotarliśmy na naszej osi czasu do końca roku 2005. Po przeanalizowaniu wydatków, które musielibyśmy ponieść, analizie tego co z naszego majątku możemy zamienić na środki płatnicze, zaplanowaliśmy, że nasza podróż rozpocznie się w marcu 2006 roku. Mimo, iż od jakiegoś czasu gdzieś głęboko w sercu próbowałem się przygotować do opuszczenia mojego rodzinnego miasta, nie była to prosta decyzja. Prócz rodziny, przyjaciół, których opuszczam, pozostawiam również klub sportowy, który założyłem i prowadziłem przez ponad 10 lat nieprzerwanie tydzień w tydzień. Dłuższe rozstanie z moimi przyjaciółmi i "moimi" dziećmi powoduje, że serce boli już na samą myśl o rozłące. Człowiek to stadne zwierze i przyzwyczaja się do innych. Ale cóż, chęć rozwoju i to, co mogę przeżyć i zobaczyć, spowoduje mam nadzieję, że nie będę za tym wszystkim, co pozostawiam, płakał codziennie. Na szczęście w dzisiejszych czasach, dzięki telefonii i Internetowi kontakt jest o wiele łatwiejszy, niż na przykład 20 lat temu. Klubem zaopiekuje się mój kolega Krzysztof, który pomaga mi w prowadzeniu zajęć od wielu lat.

Wracając do planów wyjazdu, nasz pobyt w Australii będzie możliwy dzięki wizie studenckiej, jaką otrzymaliśmy po wykupieniu 8-miesięcznego kursu językowego. Nasza wiza jest dłuższa o jeden miesiąc od planowanego zakończenia kursu. Rząd australijski w ten sposób daje możliwość studentowi pozostania w kraju dłużej. Najczęściej czas ten jest wykorzystywany jest na podróże po kontynencie lub na przykład równie pięknej Nowej Zelandii lub Tasmanii. Tak pewnie będzie i u nas. W drodze powrotnej do kraju mamy w planie zwiedzić duży kawałek Azji. Między innymi Koreę, z której wywodzi się Taekwondo, które od 15 lat trenuję. Jeśli chodzi o sferę fizyczną mojego ciała, również ją planuję rozwijać podczas mojego pobytu w Australii. Mam zamiar znaleźć klub, w którym będę mógł rozwijać swoje umiejętności w Taekwondo oraz mniej znanym w naszym kraju Hapkido. Mam nadzieję, że wystarczy mi na to wszystko czasu, który będzie głównie wypełniony szkołą i pracą, dzięki której mamy nadzieję zdobyć środki na przeżycie w tym kraju.

Wielu ludzi po usłyszeniu naszych planów zadaje pytanie w stylu: "Ale dlaczego? Źle tu wam? Macie pracę, mieszkanie. Jesteście młodzi. Czego Wam brakuje?" Odpowiadam wtedy, że właśnie z tego powodu, że jakoś nam się w życiu nienajgorzej ułożyło, stać nas jeszcze na to, by zasmakować jeszcze czegoś innego, zobaczyć coś nowego, poznać inną kulturę, nauczyć się czegoś więcej. Ludzie często mówią również nam, że: "Pewnie Wam się tam spodoba na tyle, że nie będziecie chcieli wrócić." Myślę, że musiałoby się nam naprawdę bardzo spodobać żeby tam chcieć zostać. Nie chodzi mi o "piękne okoliczności przyrody", ale przede wszystkim o warunki bytowe. Dla człowieka przyjezdnego, nie jest prostą sprawą uzyskać status rezydenta, który pozwala na stały pobyt, a nauka w Australii do tanich nie należy. Odpowiadam więc, że nie wykluczam, iż może pojawi się chęć pozostania, ale realizacja takiego planu byłaby bardzo trudna.

Wracając do bloga, na stronach którego czytacie te słowa. Postanowiłem założyć ową stronę celem przekazywania tym, którzy mnie znają, informacji o tym, co się dzieje u mnie daleko od rodziny i przyjaciół. Będę zamieszczał tu dużo fotografii, z miejsc w których będę się znajdował i będę opisywał moje przygody z wyprawy na drugi "koniec świata". Może również na tę stronę trafią osoby zainteresowane podróżą do Australii, które zastanawiają się, jak można to zrealizować. Może moje relacje przydadzą się komuś. Chętnie przekażę zainteresowanym wszelkie informacje, którymi dysponuję na temat kraju kangurów, misi koala, krokodyli, śmiertelnie jadowitych węży i pająków (tak, żeby nie było zbyt kolorowo). W końcu blog ten będzie dla mnie dziennikiem z podróży mojego życia, do którego z pewnością często będę wracał.

Życzę miłej lektury.

... chyba najdłuższy Twoj wpis jaki kiedykolwiek czytałem :) licze na mnóstwo zdjęć :) napewno będe odwiedzać systematycznie to miejsce :) powodzenia :D

Dzięki wielkie alb. Jakoś tak okazuje się, że pierwszy raz w życiu jest o czym pisać :) Już drugi wpis i okazało się, że chyba nie jest krótszy. Sam nie wiem jak to robię. Zdjęcia i relacje będę starał się umieszczać jak najczęściej. Zapraszam więc. Pozdrawiam.

Super, że załozyłeś tego bloga:) Napewno bedę go odwiedzał i śledził wasze zmagania w wielkim świecie! Licze na jakiś kontakt i fotki:) 3majcie się! POZWODZENIA!!!

hmmm..;)
cóż ja marzę o Australii a Wy tam jesteście;)
bardzo się cieszę ;)
będzie już ktoś znajomy na TYM lądzie;)
bardzo ciekawie opisujecie swoje przeżycia i emocje - aż mi się łezka zakręciła w oku.;)
niesamowite -
bardzo się cieszę, że podjęliście takie wyzwanie;)
pozdrawiam gorąco mi mo zimna panującego za oknem;) (niestety)
ale żyję nadzieją, że juz u nas, do Polski - niedługo zawita wiosna;)
będę śledziła Wasze poczynania z bijącym sercem ;)
POWODZENIA;)
Arleta z Poznania

bardzo dużo piszesz


ps to bardzo fajnie

Prześlij komentarz

Autor bloga

  • Grzegorz Ławrynowicz
    lat 31, od marca 2006 przebywa w Australii. Zawodowo informatyk. Trenuje koreańskie sztuki walki - Taekwondo i Hapkido. Tworzy grafikę, głównie na potrzeby reklamy. W wolnym czasie fotografuje.

Ostatnie dodane zdjęcia

Poprzednie wpisy

Powered by Blogger
and Blogger Templates