01 stycznia 2008 

Gorące dni

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Dziś mamy tutaj 37 stopni. Wczoraj było 41. Troszkę ciepło. Właściwie gorąco. Napiszę troszkę o tym co się tutaj robi w takie upały. Sposobów na spędzenie czasu jest pewnie tysiące. Ja podzielę się dzisiaj z Wami kilkoma.
Jednym z plusów takich upałów, o którym myślałem jakieś 20 minut temu biorąc prysznic jest oszczędność energii. Mianowicie w taki upał nie ma potrzeby używania ciepłej wody. Po pierwsze zimna woda zamienia się samoczynnie w ciepłą a po drugie kto w taki upał chce używać ciepłą wodę. Więc zaoszczędzić na energii można pod warunkiem, że w tym samym czasie nie używa się klimatyzacji. Powinienem zacząć od tego, że w Australii klimatyzacja jest zainstalowana w każdym budynku użyteczności publicznej, komunikacji miejskiej, w prawie każdym samochodzie i w większej części budynków mieszkalnych. Szczerze mówiąc nie mogę sobie wyobrazić jak tutejsze życie byłoby możliwe bez klimatyzacji. Jak wspomniałem klimatyzacja zainstalowana jest w większości budynków mieszkalnych. Niestety nie w moim :). A może stety, przecież dzięki temu mogę zaoszczędzić na energii :). Na szczęście w moim miejscu nie jest tak źle. Mieszkam w dwu poziomowym mieszkaniu. W dni jak dziś lub wczoraj (41 stopni), u góry jest nieciekawie. Kiedy piszę te słowa na przeciwko mnie stoi i dmucha mały wentylator. Z wentylatorem mogę wytrzymać siedzenie na przeciwko komputera. Kiedy jednak chcę się ochłodzić zawsze mogę zejść na dół. Tutaj sytuacja jest zupełnie odmienna. Nie wiem jak to jest możliwe, ale na parterze jest zawsze chłodno i przyjemnie, mimo że sytuacja na zewnątrz jest dość gorąca. Chłodno jest pod małym warunkiem. Okna muszą być zasłonięte w ciągu dnia. Przyjemna atmosfera na dolnej kondygnacji prawdopodobnie pomogła właścicielowi zaoszczędzić nieinstalując klimatyzacji w tym miejscu. Ja preferuje ciepło bardziej niż zimno. Nawet w dni jak dziś z pomocą małego wiatraczka mogę przetrwać na górze. Zawsze jednak jest opcja zejścia z laptopem na dół. Wracając do tematu, co robić w gorące dni.

Jedną z opcji jest pozostanie w domu. To jednak nie należy do bardzo ekscytujących rozwiązań.
Druga bardzo popularna opcja to plaża. Słońce, woda, zimne piwko, znajomi, piasek, lody, kiełbaski (kolejność przypadkowa), to wszystko może zamienić każdy koszmarny upalny dzień w przyjemny czas. Nazwijmy to "plażowanie" to jeden z kilku narodowych sportów Australii. Najbardziej popularny Australijski sport to
barbeque (bbq). BBQ to rodzaj naszego Polskiego grilla. Nie będę się specjalne zagłębiał w różnice bo ekspertem nie jestem. Efekt końcowy jest jednak bardzo podobny. Smaczny mniej, lub bardziej chrupiący kawałek mięsa lub kiełbaski. Świetnym pomysłem jest udostępnienie darmowych "grillów" w miejscach publicznych. Elektryczne grille możesz znaleźć tutaj na każdej plaży, w każdym miejscu piknikowym (jest ich tutaj wiele), parkach, przy rzekach, jednym słowem wszędzie gdzie otoczenie odpowiada miłemu spędzeniu czasu na zewnątrz. Jedyne co musisz zrobić to położyć jadło na elektrycznym bbq i przycisnąć guzik. Co jest w tym wszystkim najpiękniejsze to to, że to po prostu istnieje i działa. Nie lubię o tym pisać, ale znam kraje gdzie ciężko by tego typu sprawy pracowały dłużej niż kilka dni. To smutne, ale prawdziwe. Inna kultura? Nie wiem. Tak czy siak tutaj to po prostu to działa. Przy bbq możesz znaleźć kran z bieżącą wodą, stoły z miejscami siedzącymi i zadaszeniem. W ostatnim miejscu stała nawet miska na wodę dla psa. Ludzie korzystają z tego. Po imprezie czyszczą bbq i sprzątają po sobie. Bardzo mi się to podoba. Jest w Australii wiele rzeczy, które mnie pozytywnie zaskoczyły. Żałuję, że nie miałem wystarczająco dużo czasu by pisać o nich na bieżąco wcześniej. Do wielu z nich już po prostu przywykłem i nie stanowią już dla mnie nic specjalnego. O barbeque piszę dlatego bo pierwszy dzień świąt spędziłem w przemiłej atmosferze na przepięknej plaży, jedząc tony przepysznego jedzenia, grillując mięsko i kiełbaski na bbq. Wybraliśmy się ze znajomymi (Anglikiem, Koreańczykami, Japończykami i kolegą z Chile) na plażę położoną około 20 km od Adelaide. Piękne miejsce na wypoczynek. Pogoda była świetna, po trzech-czterech godzinach jedzenia niektórzy wskoczyli do wody, później wylegiwanie się na plaży i tak minął cały dzień.




Z braku czasu nie robię tego zbyt często. Szczerze mówiąc to był jeden z kilku dni, które spędziłem w Australii na plaży. Możliwości było więcej niż kilka, ale ja jestem zbyt leniwy. Jak już jest czas to nie ma ochoty. Tak więc życie w Australii to nie tylko wylegiwanie się na plaży. Ja preferuje wylegiwanie się w domu :). Kiedy już mnie ktoś namówi na wyjście bardzo mi się to podoba i żałuję, że nie robiłem tego częściej. Później jednak szybko zapominam i znowu wypoczywam w domu. Szczerze mówiąc nie mam tak naprawdę zbyt wiele czasu na wypoczynek. Najbardziej temu sprzyjają wakacje lub święta. Dlatego właśnie ostatnie spędziłem w ten przyjemniejszy sposób - poza domem.

Jednym z kolejnych przyjemnych miejsc na spędzenie gorącego dnia jest biblioteka stanowa. Bibliotece tej postaram się poświęcić osobny wątek na mojej stronie. Kocham to miejsce. W każdym razie jest tam chłodno i przyjemnie. Wielu studentów wybiera to miejsce na naukę. Szczególnie w gorące dni.

To by było na tyle. Wciąż staram się pisać krótko ale jakoś mi to nie wychodzi. Robię pewne postępy, ale to jeszcze nie to. Zamierzam pisać, krotko ale częściej. Postaram się więc o czymś nowym napisać jutro albo po jutrze.

Autor bloga

  • Grzegorz Ławrynowicz
    lat 31, od marca 2006 przebywa w Australii. Zawodowo informatyk. Trenuje koreańskie sztuki walki - Taekwondo i Hapkido. Tworzy grafikę, głównie na potrzeby reklamy. W wolnym czasie fotografuje.

Ostatnie dodane zdjęcia

Powered by Blogger
and Blogger Templates