« Home | MacBook, Internet connection, Motorbike, Holiday » | Mały Fiat 126p » | How are you? » | Taekwondo » | Zdjęcia » | Z biurka na podłogę. » | Pierwsze dni szkoły » | Mieszkanie » | Melbourne c.d. » | Przerwa » 

04 czerwca 2007 

By przerwać ciszę

Otrzymuje dużo zapytań typu "Co z blogiem?". Było kilka powodów, przez które od października 2006 nic nowego się tu nie pojawiło. Chciałbym skoncentrować się na jednym, najważniejszym. Jak zwykle postaram się wytłumaczyć to jak najkrócej, choć temat nie jest prosty. U pewnych osób poniższe informacje mogą wywołać mały szok. Z góry przepraszam wszystkich, którzy mogli poczuć się w jakiś sposób oszukani tym, że nie poinformowałem ich wcześniej.

Poniżej fragment wpisu, którego dokonałem w lutym zeszłego roku. Mówi on o tym dlaczego ta strona powstała.

"Postanowiłem założyć ową stronę celem przekazywania tym, którzy mnie znają, informacji o tym, co się dzieje u mnie daleko od rodziny i przyjaciół. Będę zamieszczał tu dużo fotografii, z miejsc w których będę się znajdował i będę opisywał moje przygody z wyprawy na drugi "koniec świata". Może również na tę stronę trafią osoby zainteresowane podróżą do Australii, które zastanawiają się, jak można to zrealizować. Może moje relacje przydadzą się komuś. Chętnie przekażę zainteresowanym wszelkie informacje, którymi dysponuję na temat kraju kangurów, misi koala, krokodyli, śmiertelnie jadowitych węży i pająków (tak, żeby nie było zbyt kolorowo). W końcu blog ten będzie dla mnie dziennikiem z podróży mojego życia, do którego z pewnością często będę wracał."

Zacytowałem powyższy fragment, gdyż informacja którą chcę przekazać ma wiele z tym wspólnego. Jak wszyscy moi znajomi wiedzą a osoby mi obce, które tego bloga czytają mogły przeczytać, przyjechałem do Australii z moją żoną Honoratą. Z początku opisywałem nasze wspólne przygody w nowym dla nas miejscu. Nie wspomniałem wtedy o jednym. Mianowicie jednym z powodów przyjazdu tutaj była chęć zmiany otoczenia, celem poprawienia "jakości" naszych relacji. Mieliśmy od dłuższego czasu pewne problemy, których wspólnie postanowiliśmy nie ujawniać szerokiej publiczności (czytelnikom tego bloga). Jak większość problemów, tak i nasze, wynikały z różnicy poglądów na różne tematy. Zafascynowani Australią przyjechaliśmy tu z nadzieją, że nowe środowisko pomoże nam poprawić tą sytuację. Tak się jednak nie stało. Wciąż się kochamy, ale nasza miłość jest bardziej braterska niż małżeńska. W lipcu 2006 postanowiliśmy żyć w separacji, by dać sobie jeszcze trochę czasu przed decyzją o definitywnym rozstaniu się. Tak więc od tego czasu żyliśmy osobno, na własną rękę, pomagając sobie nawzajem, kiedy ktoś z nas takiej pomocy potrzebował. Tak minął prawie rok. Rok, w którym i Honorata i ja odbieraliśmy dużo zapytań o to, co u nas słychać. Odpowiadaliśmy zawsze zgodnie z prawdą. Przyjmowaliśmy i przekazywaliśmy pozdrowienia. Najbliższe nam osoby wiedziały o naszej sytuacji. Nie chcieliśmy jednak ogłaszać wszystkim, gdyż nie wiedzieliśmy jeszcze jak wszystko się potoczy. W tym czasie nie pisałem za dużo. Jak zacytowałem wcześniej, chciałem by ten blog był pewnego rodzaju dziennikiem z mojej podróży. Ciężko jest jednak pisać dziennik, omijając dziesiątki faktów. Ukrywanie pewnych rzeczy jest chyba pewnego rodzaju oszustwem. Wolałem więc nie pisać nic. Krótko wracając do tematu naszego małżeństwa. Postanowiliśmy się rozstać. Wiemy teraz, że nie jesteśmy się w stanie zmienić na tyle, by usatysfakcjonować oczekiwania drugiej strony. Jedynym sensowym rozwiązaniem jest rozstać się w przyjaźni...

O tym co się działo u mnie podczas "ciszy" na blogu będę pisał wkrótce. Chcę tu jednak krótko przedstawić nasze (Honoraty i moje) plany na najbliższą przyszłość. Ja w kwietniu zakończyłem kurs językowy i po wcześniejszym przemyśleniu w tym samym miesiącu rozpocząłem studiować Multimedia w Cambridge College, wciąż pracując. Honorata w tym czasie też pracowała. Jakiś czas temu Honia postanowiła zrealizować marzenie swojego życia i pojechać na misje, by pomagać biednym i chorym. Wybrała Ugandę. Jeśli wszystko pójdzie według jej planu, powinna za miesiąc tam się znaleźć. Ciężko mi sobie ją tam wyobrazić z jej posturą i kobiecością, ale z drugiej strony jej wytrwałość w dążeniu do celu może jej pomóc. Boję się o nią, ale ani ja ani nikt inny nie jest jej w stanie tego pomysłu wybić z głowy, tak więc nie pozostaje nic innego, jak życzyć jej wytrwałości i szczęścia. Zaplanowała 8 miesięczny pobyt w Ugandzie, po którym planuje wizytę w Polsce. Możecie więc prawdopodobnie spotkać ją pierwszą w ojczyźnie. Ja mam mały plan, by zawitać pod koniec przyszłego roku.

Planów jest wiele. Teraz kiedy wyjaśniłem naszą sytuację, w następnych wpisach postaram się cofnąć troszkę w czasie, by opisać moje losy w okresie "ciszy". Kontaktują się ze mną od czasu do czasu osoby zainteresowane przyjazdem do Australii, myślę więc, że warto prowadzić tego bloga, by przez to dać im jakieś wyobrażenie o tym, co może ich tu spotkać. Nie mam tu oczywiście na myśli rozpadu małżeństwa.

hello Gregor
Nice blog. I very like Australia, if there is as good as u write. Meybe in future i will go to Australia. But now I must finish high school and studies. Then i can leave Poland.

Greetings
Amadeusz Tyczyński

Myślę, że nic w życiu nie dzieje się bez powodu. Podziwiam odwagę decyzji i 3mam jeszcze bardziej kciuki, nie tylko za Ciebie Grzegorzu, lecz za Was .....

Seba

Prześlij komentarz

Autor bloga

  • Grzegorz Ławrynowicz
    lat 31, od marca 2006 przebywa w Australii. Zawodowo informatyk. Trenuje koreańskie sztuki walki - Taekwondo i Hapkido. Tworzy grafikę, głównie na potrzeby reklamy. W wolnym czasie fotografuje.

Ostatnie dodane zdjęcia

Powered by Blogger
and Blogger Templates