« Home | Nauka języka angielskiego » | By przerwać ciszę » | MacBook, Internet connection, Motorbike, Holiday » | Mały Fiat 126p » | How are you? » | Taekwondo » | Zdjęcia » | Z biurka na podłogę. » | Pierwsze dni szkoły » | Mieszkanie » 

28 grudnia 2007 

To jeszcze nie koniec

Witam po kolejnych kilku miesiącach od ostatniego wpisu. Jest grudzień. Koniec roku. Czas, w którym wielu robi podsumowanie starego roku i czyni postanowienia na Nowy Rok. W tym właśnie tonie postaram się utrzymać ten wpis. Tak wiele i zarazem tak mało wydarzyło się w tym roku. Chciałbym więc krótko opisać, co nowego u mnie. Naprawdę niewiem, od czego zacząć. Może jakieś małe wprowadzenie.
Jest piątek. Jeden z moich kilku wolnych dni pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem. Leżę sobie z laptopem na sofie w przyjemnym chłodzie. W kraju nad Wisłą niektórzy zastanawiają się pewnie w tym zimowym czasie, jak chłód może być przyjemny. Wierzcie mi, po dniu z 37 stopniową temperaturą, siedzenie w chłodzie to przyjemność. Dzisiaj wyszedłem na zewnątrz tylko po małe zakupy. Jako środek lokomocji wybrałem motor. Jazda na motorze w taki dzień to sama przyjemność. No, ale miało być o całym roku, a nie o dzisiejszym dniu.
Naprawdę nie wiem od czego zacząć. Spróbuje jak zwykle chronologicznie, ale będę się starał skoncentrować tylko na kilku istotnych zmianach. Inaczej umrę przed komputerem próbując poukładać wszystkie wydarzenia w całość.

Po ukończeniu kursu językowego w kwietniu tego roku, rozpocząłem naukę w Cambridge International College, gdzie studiuję do tego momentu. Nie pamiętam, czy pisałem już co studiuję. Robię tak zwany Certificate III in Printing and Graphic Arts (Graphic Pre-Press) oraz Diploma of Multimedia. Dlaczego zdecydowałem się dalej uczyć? W dodatku uczyć czegoś, co częściowo umiem. Powód jest następujący. Zdecydowałem zdobyć prawo stałego pobytu w Australii. Jest kilka dróg, które można wybrać, by to osiągnąć. Nie będę o nich pisał. W ogólnym zarysie mój doradca emigracyjny zaproponował mi ukończenie tej szkoły, gdyż po ukończeniu jej i zdobyciu kwalifikacji oraz dobrym zdaniu testu językowego będę spełniał wszystkie warunki dotyczące aplikowania o prawo stałego pobytu. To wszystko jest dużo bardziej skomplikowane, ale nie chcę tutaj opisywać wszystkiego. Wierzę, że tą stronę odwiedzają również osoby zainteresowane emigracją do Australii i chciałyby wiedzieć więcej na ten temat, ale naprawdę nie chcę zanudzać pozostałych, którzy chcą po prostu wiedzieć co nowego u mnie. Nawiasem mówiąc spotkałem tutaj kilku Polaków, którzy przybyli tutaj po jakimś czasie od mojego przyjazdu tutaj. Prawie wszyscy z nich podczas przedstawiania się, pytali mnie czy to nie ja piszę tego bloga, gdzie piszę o Australii. Kiedy odpowiadam, że tak, to ja, dowiadywałem się, że każdy z nich czytał wszystkie moje wpisy przed przyjazdem tutaj. Tego typu sytuacje mobilizują mnie do pisania. Cieszę się, że przydaje się to komuś. Nie chcę jednak wchodzić za bardzo w sprawy techniczne dotyczące emigracji, bo blog ten będzie nudny. Wierzę, że istnieją inne strony (agentów emigracyjnych), którzy są specami w tym, co robią i za niewielka opłatą pomogą każdemu zainteresowanemu. Wracając do mojej szkoły. Mój agent, po rozmowie ze mną, zaproponował mi ten kurs, bo wiedział, że pracowałem w tym temacie w Polsce więc będzie mi dużo łatwiej. Zajmowałem się grafiką w kilku miejscach pracy w przeszłości. Spodobał mi się więc pomysł zrobienia profesjonalnych kwalifikacji w tym temacie. Tak więc w kwietniu rozpocząłem naukę. Campus Cambridge International College (CIC) w Adelaide był zupełnie nowy. Szkoła ta istniała od wielu lat w Melbourne, ale tutaj była zupełnie nowa. Myślę, że na temat samej nauki w szkole spróbuje przygotować pewnego słonecznego dnia osobny wpis. Z moją szkołą jednak wiąże się druga zmiana w moim australijskim życiu. Po kilku dniach nauki, jeden z nauczycieli, który widział, że z komputerami radzę sobie znacznie lepiej, niż pozostali zapytał mnie, co robiłem w Polsce. Po krótkiej rozmowie, gdy opisałem mu, co robiłem, zaproponował mi rozmowę z menadżerem kampusu na temat pracy administratora systemu komputerowego w szkole. Następnego dnia po rozmowie złożyłem niezbędne dokumenty i po kilku dniach dowiedziałem się, że dostałem pracę. Bardzo się z tego powodu cieszyłem. Na początku była to praca na umowę, która można porównać do polskiej umowy zlecenie (jeśli coś takiego jeszcze istnieje). Przez pierwsze dwa miesiące nie było tam zbyt wiele pracy z powodu małej ilości komputerów spowodowanej rozpoczęciem działalności szkoły w Adelaide. Po dwóch miesiącach wszystko się jednak zmieniło. Kiedy zaczynałem w szkole było około 30 komputerów. Teraz jest około 150. Na styczeń zamówionych jest kolejnych 100. Szkoła rośnie w strasznym tempie. Na początku byliśmy w jednym miejscu. Teraz jesteśmy już w dwóch budynkach w mieście. Po kilku miesiącach opuściłem moją pracę sprzątacza. Przykro mi było strasznie odejść. To była naprawdę bardzo dobra praca. Nie mogłem jednak odmówić podpisania kontraktu w nowej pracy. Tak więc po roku pobytu w nowym kraju, po roku nauki nowego języka i po roku wykonywania pracy sprzątacza, wróciłem do swojego dawnego zawodu. Dwadzieścia godzin tygodniowo pracuję jako administrator systemu a drugie 20 jako grafik. Druga praca związana jest z kierunkiem moich studiów i wymogami, jakie stawia rząd australijski. Mianowicie, żeby móc aplikować o prawo stałego pobytu, trzeba posiadać kwalifikacje w jednym z zawodów, których Australia potrzebuje. Kwalifikacje to jednak nie tylko szkoła. Kwalifikacje to również roczne doświadczenie zawodowe, które można zdobyć, pracując w zawodzie. Dlatego więc oprócz pracy administratora, pracuję również w drugiej firmie jako grafik. Do tego wszystkiego dochodzi szkoła i treningi, więc nie pozostaje zbyt dużo wolnego czasu. Nie żebym się tłumaczył, dlaczego nie piszę za dużo na blogu.

Tak więc gdzie jesteśmy? Nowa szkoła, nowe prace. Teraz pora na nowe miejsce zamieszkania. Również w kwietniu, jakoś tak w tym samym czasie jak rozpoczynałem nową szkołę, zmieniłem również miejsce zamieszkania. Kolega Łukasz, u którego zatrzymaliśmy się na początku naszego pobytu w Adelaide, zaproponował mi zamieszkanie z nim. On przenosił się do nowego miejsca. Mieszkanie było położone jakieś 4 minuty jazdy od mojego starego miejsca zamieszkania. Mieszkam teraz w całkiem przyjemnym dwu poziomowym domku. Nie będę opisywał, zobaczcie na zdjęciach.








To chyba trzy największe zmiany 2007 roku w moim australijskim życiu. Zmiana szkoły, pracy oraz miejsca zamieszkania.
Jest już druga w nocy, więc o planach na nowy rok napiszę, jak się wyśpię.

Cześć!Nareszcie coś napisałeś prosimy czesciej.Niezle sobie tam radzisz to super.Pozdrowienia z zimnej Ojczyzny!Trzymaj sie ciepło. PAWEŁ

Dzięki Paweł. Naprawdę będę się starał pisać częściej. Jak sam widzisz nie zostaje mi zbyt dużo wolnego czasu ale będę się starał. Kolejny raz obiecuje. Dzięki za pozdrowienia. Patrzę właśnie na pogodę we Wschowie. Minus cztery. Brrrr. Trzymajcie się ciepło.

Prześlij komentarz

Autor bloga

  • Grzegorz Ławrynowicz
    lat 31, od marca 2006 przebywa w Australii. Zawodowo informatyk. Trenuje koreańskie sztuki walki - Taekwondo i Hapkido. Tworzy grafikę, głównie na potrzeby reklamy. W wolnym czasie fotografuje.

Ostatnie dodane zdjęcia

Powered by Blogger
and Blogger Templates