« Home | Podroz do Melbourne » | Nowe zdjecia » | Eunice, Kevin i Dzień Kobiet » | Pierwsze dni » | Po wylądowaniu » | Kuala Lumpur » | Poznań - Kuala Lumpur » | Pożegnania » | Urlop wypoczynkowy » | Wizy, bilety, pakowanie » 

17 marca 2006 

U rodzinki w Geelongu.

Na peronie w Geelong czekała na nas ciocia z wujkiem. Stacja, na której wysiedliśmy, nie zrobiła na nas dużego wrażenia. Później jednak okazało się, że pociąg z Adelaide do Melbourne zatrzymuje się na jednaj z najmniejszych i najmniej ciekawych stacji Geelong, omijając całe miasto. Geelong ma około 120 tysięcy mieszkańców. Centrum nie jest duże i nie znajdzie się tu wieżowców, ale miasto ma swój urok. Położone jest nad oceanem. Do Melbourne jest około 70 km. Jak w większości miast australijskich, jest bardzo rozłożyste z tysiącami małych domków. Głównie to domki parterowe, te najnowsze czasem jednopiętrowe. Poza centrum nie zauważyłem tu wyższych budynków. Całe miasto poza centrum, przypomina przeogromną piękną, zadbaną i urokliwą wioskę. Historia tego miasta jest bardzo ciekawa, ale nie będę jej opisywał. Nie o tym chcę tu pisać. Wydaje mi się jednak, że jedną z największych zalet tego miasta, jest jego położenie. Dookoła jest po prostu pięknie. Mając trochę czasu można stąd robić wyprawy do urokliwych miejsc. Największą atrakcją jest z pewnością Great Ocean Road i ogromne skały wystające w oceanu zwane "12 apostołów". Jedne z najpiękniejszych miejsc na świecie, które dzięki wspaniałej gościnności cioci i wujka, zwiedziliśmy dokładnie.

Przyjęcia nas przez ciocię i wujka nie da się opisać słowami. Tak samo zresztą jak widoków, które nam wciąż serwują podczas wycieczek, którym nie ma końca. Są po prostu cudowni. Szczerze mówiąc, jadąc tu, myślałem, że zostaniemy w Geelong z dwa - trzy dni, pojedziemy jeszcze zobaczyć Melbourne i wrócimy do Adelaide. Ciocia i wujek są tak kochani, że chyba by nas nawet nie puścili tak szybko. Zorganizowali nam tu świetnie czas. Już chwilę po wyjściu z pociągu, oglądaliśmy panoramę miasta stojąc nad oceanem. Później pojechaliśmy do domu, gdzie zostaliśmy suto ugoszczeni. Wieczór spędziliśmy w pięknym ogródku przy domu, gdzie spotkaliśmy się również z moimi kuzynkami i ich dziećmi. Świetna atmosfera, rozmowy o planach i o życiu tu w Australii oraz wspomnienia czasów, kiedy wychodziły mi pierwsze ząbki :) Naprawdę przesympatyczny wieczór. O cioci i wujku mógłbym tu napisać osobną książkę, ale postaram się skupić na tym, co tu robiliśmy w bardzo szkieletowym zarysie, uzupełniając krótki opis zdjęciami z przepięknych miejsc, w jakie zabrała nas ciocia z wujkiem, poświęcając bardzo dużo swojego czasu. Dzięki nim, wspomnienia z czasu przed rozpoczęciem szkoły, będą tysiąc razy lepsze, niż gdybyśmy się z nimi nie spotkali. Uprzyjemnili nam pobyt do granic możliwości i z tego miejsca już dziś serdecznie im za to dziękujemy.
Już w drugi dzień pobytu w Geelong wybraliśmy się na pierwszą wycieczkę do innej miejscowości (Queensland) położonej również nad oceanem. Tam pierwszy raz w życiu zjedliśmy kalamary. Były bardzo smaczne. Dzięki gościnności cioci i wujka poznaliśmy już wiele nowych smaków. Muszę przyznać, że tutejsze australijskie potrawy bardzo mi odpowiadają, choć i wujek i ciocia potrafią smacznie gotować, również typowe polskie dania, które je się ze szczególnym apetytem tak daleko od ojczyzny. Drugi dzień minął więc na zwiedzaniu atrakcyjnych miejsc położonych niedaleko od Geelong i można by go nazwać jednym wielkim piknikiem. Piękna słoneczna pogoda, fryteczki, rybki, piwko i ładne widoki. Wieczorem odwiedziliśmy kuzynkę Beatę. Zobaczyliśmy jej piękny dom położony bardzo blisko od domu cioci i wujka, który zresztą zrobił na nas również bardzo duże wrażenie. Zgodnie stwierdziliśmy, że w takim domu to moglibyśmy sobie mieszkać całe życie. Wszystko przed nami, tutaj też jest totolotek z tym, że australijski i troszkę inaczej się nazywa :)

W środę rano wyruszyliśmy na najciekawszą podróż, jaka się nam do dziś trafiła podczas pobytu w Australii. Najpierw znaleźliśmy się rano na plaży w Lorne, gdzie zobaczyliśmy skały wulkaniczne. Następnie udaliśmy się w drogę do słynnych "12 apostołów", przejeżdżając przepiękną trasą nad oceanem - Great Ocean Road. Zatrzymaliśmy się nad wodospadem Erskine Falls, podziwiając tam również gigantyczne paprocie. Urzekł nas także las deszczowy "Tree Top Walk" w Otways Fly, gdzie świetną atrakcją są wybudowane na wysokości około 50 metrów nad ziemią tuż przy konarach drzew trasy spacerowe. Jest budowana konstrukcja metalowa, dzięki której można spacerować po lesie (buszu) znajdując się przy czubkach bardzo wysokich drzew i podziwiając całość z zupełnie innej perspektywy, niż normalnie spacerując po lesie. Widzieliśmy też chętnie odwiedzaną w czasie urlopów miejscowość położoną nad oceanem - Apollo Bay.

Dla niewtajemniczonych - "12 apostołów" to znajdujące się w oceanie skały giganty, których piękno zadowoli najbardziej wybrednych. Nazwane w ten sposób, ponieważ w momencie odkrycia ich było 12 skał. Obecnie z 12 zostało ich dziewięć. Woda wypłukuje z czasem te cuda natury. W okolicach "12 apostołów" znajdują się również urocze klify. Piękna tego wszystkiego naprawdę nie da opisać się słowami. Zdjęcia, które umieszczam również nie oddadzą tego, co oglądały nasze oczy, ale z pewnością widoki te są bardzo interesujące nawet na fotografiach. Polecam każdemu, kogo będzie na to stać, zobaczyć te miejsca. To z całą pewnością są miejsca na ziemi, które warto zobaczyć. Natura potrafi zaskoczyć nas czymś pięknym, co powstało bez udziału ludzi, podczas gdy my prześcigamy się w projektowaniu czegoś, co może być tylko wytworem naszej wyobraźni. Na temat tej wycieczki, która zakończyła się późno w nocy, nie napiszę ani słowa, pozostawiając Was z widokami, które mówią za mnie wszystko.

Ja już się pakuje:)

Bardzo tam pięknie...
nam pozostaje tylko oglądać obrazki (przynajmniej na razie).

Pozdrawiamy
Ania, Marysia, Kamil z Poznia

Prześlij komentarz

Autor bloga

  • Grzegorz Ławrynowicz
    lat 31, od marca 2006 przebywa w Australii. Zawodowo informatyk. Trenuje koreańskie sztuki walki - Taekwondo i Hapkido. Tworzy grafikę, głównie na potrzeby reklamy. W wolnym czasie fotografuje.

Ostatnie dodane zdjęcia

Powered by Blogger
and Blogger Templates